poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Krzysztof Penderecki (ur. 1933)

Tym razem mamy do czynienia z kompozytorem niewątpliwie współczesnym - wręcz współcześnie żyjącym - i w zasadzie niewątpliwie polskim, chociaż w żyłach Krzysztofa Pendereckiego płynie jedna czwarta krwi ormiańskiej, po babci ze strony taty. Myślę, że ze współczesnych polskich kompozytorów cieszy się największą światową sławą. Może o tym świadczyć choćby fakt uhonorowania go tytułem doctora honoris causa wielu uczelni, w tym Uniwersytetu Yale (!)

Muzyka Pendereckiego może się wydawać trudna w odbiorze. Na pewno wymaga pewnego przygotowania, trudno jest się do niej zabrać "z marszu". W przeciwieństwie do utworów Mozarta czy Bacha z pewnością nie poleca się jej młodym matkom jako działającej kojąco bądź stymulująco na niemowlęta ;) Przyznam szczerze, że niewiele jej dotychczas liznęłam, ale może jest to dobra okazja, żeby to nadrobić.

Główna wartość tej twórczości polega chyba właśnie na poszukiwaniu, odważnym stosowaniu awangardowych technik kompozytorskich. Dzisiejsi twórcy szukają zupełnie nowych jakości. Nie ograniczają się do ułożenia ładnej melodyjki. Wymyślają nowe zastosowania instrumentów - czasem im dziwniej, tym lepiej ;)

Bardzo sprytnie kompozytor podchodzi do utworów kilku- lub wieloczęściowych. Najpierw powstaje zasadniczy "szkielet" - jedna lub kilka części - będący już utworem. Następnie jest on rozbudowywany, poszerzany o kolejne części. Czasem trwa to bardzo długo i w ciągu wielu lat utwór rozbudowuje się bardzo znacznie. To stwarza możliwość prezentowania go wielokrotnie w wersji premierowej. A na premierach zawsze wszystkie bilety są wyprzedane ;)

Głośnym dziełem z 1996 roku jest Siedem Bram Jerozolimy. Utwór został zamówiony przez Święte Miasto z okazji jubileuszu 3000 lat jego istnienia i wykonany po raz pierwszy 9 stycznia 1997 właśnie w Jerozolimie. Osobiście jestem z tego powodu dumna, gdyż świadczy to o sławie i poważaniu Pendereckiego jako kompozytora. Nazwijmy to poczuciem dumy narodowej. Rzadko takie coś odczuwam, a w tym wypadku i owszem (to między innymi skłoniło mnie do "usadzenia go" w loży kompozytorów wszech czasów).

Moim ulubionym dziełem tegoż kompozytora jest Credo z roku 1998 (zresztą pochwalę się, że miałam przyjemność śpiewać w chórze, gdy kilka lat temu było ono wykonywane w Białymstoku). Muzyka znakomicie wydobywa i ilustruje tekst. Zwłaszcza przy początkowych słowach Credo in unum Deum, Patrem omnipotentem, factorem caeli et terra, visibilium omnium et invisibilium... po prostu trudno nie uwierzyć. Słychać w nich potęgę Wszechmogącego Boga. To chyba największy komplement dla kompozytora podejmującego się skomponowania Wyznania wiary :)

Na koniec ciekawostka: Penderecki ma nawet swoją planetoidę nazwaną tak na jego cześć przez niemieckiego odkrywcę Freimuta Borngena. Swoim odkryciom astronomicznym przypisywał on nazwiska wielkich naukowców i kompozytorów, m.in. Haendla, Schuberta, Haydna, Mendelssohna, Verdiego, Wagnera, Schumanna, Telemanna, Vivaldiego, Pucciniego, Straussa, Ravela, Griega i wielu innych... a także Pendereckiego.

1 komentarz:

  1. Hej Iza mam do Ciebie bardzo wazne pytanko skontaktuj sie ze mna pilnie albo na adres darek.hendel@wp.pl lub gg 13312299 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń