sobota, 18 kwietnia 2009

Claude Debussy (1862-1918)

Debussy nie jest aż tak powszechnie znany jak bohaterowie moich poprzednich wynurzeń. Może po Bachu, klasykach wiedeńskich i Chopinie trudno już po prostu spamiętać kolejne nazwiska - limit się wyczerpał? ;)

Mamy do czynienia z czołowym (obok Maurice Ravela) przedstawicielem muzycznego impresjonizmu, będącego takim "nowym powiewem" po muzyce wcześniejszych epok. Impresja to wrażenie. W sztuce impresjonistycznej chodziło przede wszystkim o uchwycenie tego, co najbardziej nieuchwytne. Tytułem wstępu proponuję obejrzeć prace Moneta i Degasa.

Estetyka utworów Debussy'ego zauważalnie różni się od dzieł dotychczas wspomnianych kompozytorów. On przede wszystkim "maluje dźwiękami". Liczy się kolorystyka i harmonia oraz wrażenie, jakie wywołają one w słuchaczu. Moje ukochane Światło księżyca (Clair de lune) z Suity bergamasque wywołuje we mnie jak najbardziej pozytywne wrażenia. Jest to właśnie ta wspomniana przez mnie alternatywa dla Sonaty Księżycowej Beethovena. O ile beethovenowska noc jest ciemna (mimo księżyca) i jakby przytłaczająca, ciężka, o tyle Debussy przedstawia księżycową poświatę jako lekką, srebrzystą, wibrującą - oczywiście w mojej prywatnej percepcji ;) W Clair de lune, mówiąc nieco metaforycznie, aż "słychać" oszałamiający zapach letniego wieczoru ;)

Inne utwory przeze mnie polecane to Syrniks na flet solo (syrniks jest nazwą starogreckiego instrumentu dętego), Arabeska nr 1, Zaduma, Dziewczę o lnianych włosach (jedno z preludiów, będące najpierw też pieśnią). Brzmią wyjątkowo ciekawie i innowacyjnie, gdyż Debussy zaczyna wychodzić poza system dur-moll. Stosuje średniowieczne skale kościelne, używa skal antycznych. Ponadto do jego ulubionych skal należy "nowoczesna" wówczas skala całotonowa.

Najpopularniejszym jego dziełem jest jednak chyba mimo wszystko Popołudnie fauna (1 i 2 część nagrania) - preludium orkiestrowe. To właśnie tu od samego początku "zaczepia" słuchaczy skalą całotonową. Brzmi to tak, że nadawałoby się jako podkład muzyczny do Alicji w Krainie Czarów ;) Zresztą ta "czarodziejskość" również jest charakterystyczna. A i sam mitologiczny motyw Fauna wyraźnie świadczy o pewnym odrealnieniu. Muszę przyznać, że czasem lubię takie odrealnienie. Nie za często jednak. Od czasu do czasu warto też twardo pochodzić po ziemi, żeby nie ominąć czegoś bardzo realistycznie pięknego...

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy kompozytor - a w związku z tym ciekawa muzyka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstyd przyznać, ale pierwszy raz słyszę o tym kompozytorze...albo słuchałam przypadkiem jego utworów, ale nie wiedziałam, że to on, albo nie uważałam na lekcji muzyki:P

    OdpowiedzUsuń